Sophie's pov.
Moje oczy otworzyły się ze świadomością, że muszę wstać i iść do szkoły czego bardzo nie chciałam. Spojrzałam na ekran mojego telefonu i ujrzałam trzy nieodebrane wiadomości od Lucy. Gdy chciałam je przeczytać, moją uwagę przykuła godzina, była 7.10. Miałam więc tylko około dziesięciu minut, aby wstać i się ogarnąć. Pośpiesznie wstałam i weszłam do łazienki, rozczesałam moje włosy, zrobiłam szybki makijaż i uznałam, że wiadomość od Lucy przeczytam lub dowiem się w szkole od niej samej co chciała. Wyciągnęłam z garderoby biały T-shirt, czarne rurki i czerwoną marynarkę. Przejrzałam się w lusterku i uznałam, że wyglądam nie tak źle na dziewczynę, która obudziła się raptem dziesięć minut temu. Wzięłam torbę z krzesła i nagle usłyszałam krzyk mamy dochodzący z dolnej części mieszkania.
- Sophie powinnaś już dawno być w aucie w drodze do szkoły ! - przewróciłam oczami, bo dobrze wiedziałam, która jest godzina i że mama nie chciała abym spóźniła się na lekcję. Zeszłam szybkim krokiem po schodach po czym założyłam moje białe conversy i podbiegłam do mamy aby pocałować ją w policzek na pożegnanie.
- Pa mamo, kocham Cię! - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi i podbiegając do auta wrzuciłam torebkę na tylne siedzenia i usiadłam na miejscu kierowcy. Włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam samochód wyjeżdżając z podjazdu.
* * *
Gdy podjechałam przed szkołę zauważyłam, że parking jest zupełnie pusty a przed szkołą nie było ani jednej żywej duszy. Mimo tego wzięłam torebkę, wysiadłam z samochodu po czym pośpiesznie go zamknęłam. Idąc w stronę drzwi fronotowych ujrzałam wywieszoną kartkę na której napisane było "DZIŚ ORAZ JUTRO SZKOŁA ZAMKNIĘTA" otworzyłam szeroko oczy i wyciągnęłam z torebki mojego białego iPhone'a, wtedy przypomniało mi się, że muszę przeczytać wiadomości od mojej przyjaciółki.
Od: Lucy
Sophie! Szkoła dziś i jutro jest zamknięta! Pomyślałam, że może się spotkamy?
Po przeczytaniu byłam tak wściekła i myślałam, że zaraz wybuchnę. Chciałam odpisać na wiadomość, ale ujrzałam ciemną postać stojącą przy moim czarnym Audi. Głośno przełknęłam silne ruszyłam w stronę nieznanej mi osoby, krzycząc.
- Ej Ty! Kimkolwiek jesteś odejdź od mojego auta! - i w tej chwili wiedziałam już, że nie warto było otwierać usta. Chłopak odwrócił się w moją stronę i na jego twarzy pojawił się uśmiech - muszę przyznać, że był on bardzo seksowny - gdy stałam od niego zaledwie kilka centymetrów, przemówił do mnie swoim zachrypniętym głosem.
- No, no, no shawty. Muszę przynać, że furę to Ty masz niezłą - głupi uśmieszek nie schodził z jego twarzy - ale właścicielce też niczego nie brakuje. - czułam jak rumieniec wkrada się na moją twarz. Dziewiętnastolatek (bo na tyle mi wyglądał) miał piękne, brązowe oczy i ciemne blond włosy, a na głowie czapkę z napisem "OBEY" , spodnie lekko zwisały w jego kroczu. Nagle usłyszałam jego śmiech, uniosłam głowę do góry, by spojrzeć mu w twarz i dowiedzieć się co go tak bawi.
- Co Cię tak nagle rozbawiło - powiedziałam zirytowana
- Nic, po prostu widzę jak na mnie patrzysz - wiedziałam już, że wyglądam ją pomidor. Wolnym krokiem zbliżał się do mnie i po chwili znalazł się naprzeciwko mnie, moje serce gwałtownie przyspieszyło. Przyłożył swoje miękkie usta do mojego ucha i szepnął.
- Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy, pa - Moje nogi ugieły się i udało mi się tylko wyjąkać ledwosłyszalne
- Cz-cześć - on tylko zachichotał i zniknął, gdy pozwoliłam zakodować mojej głowie co właśnie się stało, otworzyłam drzwi od samochodu, wsiadłam i wyjęłam pośpiesznie telefon, aby napisać do Lucy.
Do: Lucy
Musimy się spotkać. Będę u Ciebie za 30 minut.
Kliknęłam "wyślij" i przekręciłam kluczyki w stacyjce po czym ruszyłam przed siebie.
Justin's pov.
Wszedłem do domu, położyłem kluczyki od mojego samochodu na komodę i ruszyłem w stronę salonu. Rzuciłem się na skórzaną sofę, włączyłem TV po czym usłyszałem kroki. Był to Kevin.
- Justin stary! Dlaczego nie odbierałeś tego cholernego telefonu?! Harry ostro się wkurwił, bo mówił że zniknąłeś bez słowa, a za godzinę musimy wszyscy jechać do McLuke'a - McLuke to nasz wróg, którego próbujemy wykurzyć z naszego terenu - lepiej żebyś miał dobre wytłumaczenie i zadzwoń do niego aby powiedzieć mu, że już wróciłeś - warknąłem na jego ostatnie wypowiedziane słowa.
- Harry nie jest moim piepszonym ojcem, żebym dzwonił albo mówił mu za każdym razem gdy gdzieś wychodzę albo, że wracam - gniew był widoczny w moich oczach, na co Kevin odsunął się trzy kroki a tył - a i jeśli myśli, że zapomniałem o spotkaniu to się grubo myli, bo pamięć to mam świetną - skłamałem, oczywiście że zapomniałem, ale przecież nie będę tego mówił bo wyjde na totalnego debila - a teraz zejdź mi z oczu i wypierdalaj - syknąłem i znowu skupiłem się na oglądaniu telewizji.
- Whoa! Stary wyzluzuj, ja tylko powiedziałem więc nie musisz na mnie tak naskakiwać - podniósł ręce w geście obronnym na co się gorzko zaśmiałem. Słyszałem stukanie butów,l i wiedziałem, że mnie posłuchał i poszedł do siebie.
Minęło czterdzieści minut odkąd rozmawiałem z Kevinem, teraz słyszałem tylko silnik samochodu, wiedziałem że był to Harry, bo zaraz mieliśmy jechać do opuszczonego magazynu w małym zakątku Stratford na spotkanie z McLuke`em. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Harry.
- Chłopcy zbierajcie swoje tyłki i jedziemy, a z Tobą Bieber - spojrzał na mnie karcącym spojrzeniem - porozmawiam później.
- Kurwa, Harry nie jesteś moim popierdolonym ojcem i nie będziesz mi rozkazał co mam robić! - warknąłem, przez otrzymałem zabójczy wzrok Harry'ego, uwierzcie mi lub nie, ale gdyby spojrzenie mogło zabijać oboje leżelibyśmy już martwi.
- Zamknij się i zbieraj tą dupę, bo jedziemy - postanowiłem już się nie odzywać, więc wstałem, wziąłem moją czarną, skórzaną kurtkę i wyszedłem z domu.
Wsiadłem do samochodu i czekałem aż reszta dołączy do mnie, ale nie zajęło im to długo, bo chwilę po tym jak wsiadłem oni wszyscy pojawili się i zasiedli na swoich miejscach. Harry uważał się za najważniejszego (chociaż wcale tak nie było) więc to on prowadził.
Droga była krótka i cicha, nikt nie odezwał się podczas jazdy i napięcie było niesamowite, lecz jak mówiłem nie trwało to długo.
Wszyscy wysiedliśmy równo z samochodu i zatrzasneliśmy drzwi. Szliśmy w stronę wejścia i wtedy Lucas postanowił przerwać tę ciszę i odezwał się jako pierwszy.
- Czyli dziś przyszliśmy tu tylko pogadać? - spoglądał na każdego z nas i oczekiwał na odpowiedź. Harry postanowił mu odpowiedzieć.
- Tak, chyba że komuś coś odpierdoli - spojrzał na mnie - i wda się w bójkę. Tak o Tobie Bieber mówię więc nie patrz tak na mnie i nie chciałbym Ci przypominać, że ostatnio spierdoliłeś sprawę i rzuciłeś się z pięściami na tego gnoja - jego oczy pociemniały i było wyraźnie widać że jest wściekły. Tak ostatnio mnie poniosło i przypierdoliłem temu kutasowi McLuke'owi, ale należało mi się bo ten chuj działa mi na nerwy. Nawet nie zauważyłem, że stoimy już przy wejściu do magazynu. Otworzyłem je mocnym kopnięciem.
Nasza piątka weszła do środka z szeroko otwartymi oczami. Przed nami ukazał się McLuke z siedmioma ochroniarzami (jeśli można ich tak nazwać) rozstawionymi po całym pomieszczeniu.
- No, no, no zobaczcie kto się pojawił - na mojej twarzy pojawiło się obrzydzenie, chciało mi się rzygać na widok tego dupka - nie wiem co wy jeszcze robicie na moim terenie - zaśmiał się, a ja zacisnąłem dłonie w pięści.
- Chce Ci przypomnieć, że to jest nadal nas teren i tak już zostanie - odezwał się Harry
- Nacieszcie się władzą bo za niedługo to ja przejmą wasze pozycję Hopkins - uśmiechnął się tajemniczo po czym już nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego. Złapałem go za szyję i przycisnąłem do ściany.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie mam zamiaru powtarzać tego drugi raz - z każdą chwilą moje oczy były coraz ciemniejsze - ten teren jest nasz i nie uda Ci się nas pozbyć z tąd tak łatwo, więc odpuść i wypierdalaj.
- Och Bieber, działasz mi już na nerwy - powoli uśmieszek znikał z jego twarzy - nie radziłbym Ci mnie dotykać bo... - urwałem mu i powiedziałem
- A tego też byś mi nie radził? - moja pięść wylądowała na jego prawym policzku i gwałtownie jego głowa przesunęła die w lewo. Teraz to na mojej twarzy pojawił się uśmiech patrząc jak ten skurwiel obrywa. Nagle usłyszałem jak Kevin krzyczy.
- Justin uważaj! - gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem pistolet wykierwany prosto w moją twarz.
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się podoba :) Przepraszam, że jest tak krótki, ale postaram się by kolejne rozdziały były dłuższe ;)
Myślę, że następny rozdział powinien pojawić się w przeciągu 3-5 dni :)
Pozdrawiam xoxo